Graffiti jest sztuką – choć na takie stwierdzenie jeszcze do niedawna wielu pukało się w czoło, dziś mało kto mu zaprzeczy. Co jednak powiedzieć o prawdziwych arcydziełach jak choćby te uliczne, w większości malowane kredą, które zatykają dech w piersiach?
Malowidło J. Hilla inspirowane filmem “Man on a Edge”. Londyn.
Dwie prace kolejnego Anglika – J. Beevera.
Jedno z moich ulubionych arcydzieł – „Pszczoły miodowe” T. L. Stum.
Drugie arcydzieło tej samej artystki.
Praca E. Relelo znajdująca się w Chiang Mai w Tailandi.
Inspirowana starą grą „Space Invaders” twórczość L. Keera.
Na powyższej grafice podziwiasz po raz trzeci talent J. Beevera.
„Latający dywan w Bettoni” pozwala ocenić kunszt K. Wennera…
… podobnie jak to, które pozostawił po sobie w Szanghaju.
Swoja wersję „Jeziora Łabędziego” prezentuje również N. Arndt…
… który swoją fascynację zwierzętami podkreslił „Szczeniaczkiem Beagle’a”.
E. Relero po raz kolejny, tym razem jednak w motywie „kuchennym”.
Niemiec G. Wosik wie jak ochłodzić przechodniów podczas upałów…
…podobnie jak E. Muller.
K. Wenner po raz kolejny – tym razem z udziałem „żywych” ludzi.
Ten sam artysta w podobnej aranżacji.
„Stres biurowy” K. Wennera.
A to już R. Poncia i jego dzieło w Amsterdamie.
A na zakończenie E. Muller ze swoim rekinem.
Na zdjęciach robi wrażenie, ale w rzeczywistości jeszcze bardziej! Miałem okazję zobaczyć na własne oczy arcydzieło Ponci w Amsterdamie 🙂